Maria Sieradzan
Maria Sieradzan
Odbierając dyplom ukończenia studiów, w głowie miałam tylko jedną myśl: koniec beztroski, witamy w dorosłym świecie. Nadszedł czas na biurowy uniform i zapuszczenie korzeni przy biurku… O firmach konsultingowych wiedziałam jedynie to, co mówili znajomi: stres, brak rodziny i praca siedem dni w tygodniu. Niezrażona tymi czarnymi wizjami zaczęłam przeglądać oferty staży związanych z zarządzaniem projektami.
Odbierając dyplom ukończenia studiów, w głowie miałam tylko jedną myśl: koniec beztroski, witamy w dorosłym świecie. Nadszedł czas na biurowy uniform i zapuszczenie korzeni przy biurku… O firmach konsultingowych wiedziałam jedynie to, co mówili znajomi: stres, brak rodziny i praca siedem dni w tygodniu. Niezrażona tymi czarnymi wizjami zaczęłam przeglądać oferty staży związanych z zarządzaniem projektami i trafiłam na ogłoszenie Carrywater. Zaryzykowałam, wysłałam aplikację.
Trzy miesiące stażu minęły zdecydowanie za szybko. Mit strasznej korporacji został oficjalnie obalony. Nie noszę uniformu. Korzeni również nie mam. Mam za to świetne wspomnienia i doświadczenie, którego nie mogłabym zdobyć na jakiejkolwiek uczelni.
Na początku uczestniczyłam w realizacji projektu wewnętrznego. Była to świetna rozgrzewka – poznałam pracę „od kuchni”, zobaczyłam jak działają mechanizmy wewnątrz firmy. Poza wiedzą merytoryczną o tym, jak realizuje się prawdziwy projekt, każdego dnia uczyłam się pracy w grupie, co wbrew pozorom jest równie ważne. Po miesiącu miałam możliwość zaprezentowania swojej pracy całemu zespołowi, co było niezwykle cennym doświadczeniem. Kolejne dwa miesiące spędziłam poza firmą pracując przy projekcie dla jednej z największych firm telekomunikacyjnych. Więcej wyzwań, większa odpowiedzialność, ale i większa satysfakcja na koniec.
Zdecydowanie najsilniejszą stroną stażu w Carrywater była dla mnie możliwość samodzielnej pracy. Od pierwszego dnia zostałam włączona w bieżące działania firmy, nie zajmowałam się przysłowiowym parzeniem kawy i robieniem kserokopii. Z drugiej strony, zawsze mogłam liczyć na pomoc i wsparcie innych pracowników. Wiedzieli, że jako studentka, przyszłam się tu czegoś nauczyć, i że mogą mi się zdarzać błędy. Dawało mi to poczucie bezpieczeństwa i motywację do działania.
To były intensywne trzy miesiące. Czas, w którym mogłam zweryfikować wszystko to, czego dowiedziałam się w trakcie studiów i zdobyć umiejętności, których nie ma w programie jakiejkolwiek uczelni.